niedziela, 10 listopada 2013

46. Tort śmietanowy ♥

Jak zwykle niepotrzebnie się martwiłam.

Wszystko wyszło idealnie, a goście byli zachwyceni. Największą furorę na imieninach zrobiły ciasta- stefanka ( której prawie całą połowę zjadł mój pies! )i właśnie tort śmietanowy. Tort ten obiecałam zrobić Babci już dawno temu, dlatego każdy szczegół musiał być niezwykle dopracowany- od idealnie rozprowadzonego kremu po delikatne listki z galaretki. Wszystko robiłam sama- żadna kupna masa czy ozdoby nie wchodziły w grę. Choć pewnie wiele czasu zaoszczędziłabym kupując krem lub bezy, to chyba jestem zbyt dumna na tak zwane ,,gotowce''. Może to i lepiej- bo, jak wiadomo, domowe najlepsze ♥

Tort śmietanowy



 

składniki na biszkopt
  • 6 jaj
  • szklanka cukru 
  • szklanka mąki
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • sok z połówki cytryny
Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy z cukrem. Żółtka miksujemy z proszkiem do pieczenia i sokiem z cytryny. Do ubitych białek dodajemy na zmianę żółtka i mąkę. Ważne, by nie dodać od razu wszystkich składników, robimy to partiami. Po każdym dodaniu mąki i żółtek mieszamy masę ( już łyżką. Pieczemy ok. 30 minut w 180 stopniach. Uwaga! Nie otwieramy piekarnika, gdy biszkopt się piecze, gdyż może nam opaść.

składniki na krem
  • 750 ml kremówki 36 %
  • 3 żelfixy
  • 3 łyżeczki cukru pudru
 Śmietanę ubijamy. Gdy będzie dość sztywna, dodajemy żelfixy i cukier puder. Miksujemy kilka sekund uważając, by nie zwarzyć śmietany.
składniki na poncz
  •  2 szklanki zimnej kawy
  • kilka łyżek syropu barmańskiego Irish Cream
Upieczony biszkopt studzimy. Kroimy go na dwie części. Każdą z nich namaczamy w ponczu. Dolną warstwę smarujemy kremem, wciskamy do niego kilka wiśni w spirytusie*. Przykrywamy drugą warstwą i dokładnie smarujemy kremem. Boki tortu dekorujemy pokruszonymi bezami
Na górze układamy całe bezy, na przemian z wiśniami w spirytusie. Ja zrobiłam też dekorację z zielonej galaretki- wycięłam z niej liście. Oczywiście ozdabianie tortu zależy w 100 % od Waszej wyobraźni : )

Babcia była strasznie szczęśliwa- gościom także smakował tort. Nawet ja zjadłam go ze smakiem kiedy przyszedł do mnie chłopak. Bardzo bałam się tego ciasta, zwłaszcza pieczenia biszkoptu. Jak zwykle niepotrzebnie się stresowałam, bo wyszło idealnie ♥
Jedyną katastrofą imieninową było utracenie połowy stefanki. Zostawiłam ją na parapecie, a mój pies, korzystając z nieuwagi domowników, ze smakiem wsunął ogromną ilość ciasta. Na szczęście szybko przerwałam jej ucztę i uratowałam stefankę. Gorzej wyszła na tym firanka- pies całą ubrudził ją w czekoladzie. Coś czuję, że jutro czeka mnie duże pranie...  ; )

1 komentarz:

  1. Psy czasami rozrabiają... Ale i tak je kochamy :)
    A tort wyszedł Ci wspaniały, masz prawo być dumna :)

    OdpowiedzUsuń