środa, 11 września 2013

Piekę chleb! ♥

Odżywiam się zdrowo.

Nie jem słodyczy. Nie jem fastfoodów. Nie jem smażonych, ociekających tłuszczem rzeczy. Jem nie wiele, a moje posiłki rozłożone są na 4 regularne. Dużo też ćwiczę. Oprócz wuefu, robię mnóstwo ćwiczeń w domu- Tiffany Rothe, Mel B, brzuszki, przysiady, pompki, orbitrek, Chodakowska... Ale jak na moją aktywność dostarczam mojemu organizmowi zbyt mało kalorii. Jest to na ogół poniżej 1000, rzadko kiedy dochodzi do 1100 na przykład. To chyba nikogo nie dziwi, że nie zawsze mam siłę do tych ćwiczeń, prawda? Zwłaszcza, że na diecie odchudzającej nie jestem- moja waga waha się między 40 a 41 kg.
W domu praktycznie codziennie ( nie licząc weekendów, kiedy to mam więcej czasu na gotowanie) na śniadanie jem jogurt z musli i owocami. Około 300 kalorii. Potem w szkole jem II śniadanie- sałatkę. Sałatka ta ma nie wiem, około 30-40 kalorii. Najadam się, ale nie mam siły. Jaki to ma więc sens? 
Zapytacie, czemu nie robię sobie normalnych kanapek. Otóż tłumaczę: Nie lubię sklepowego chleba. Jest wypompowany, dodano do niego nie wiadomo co, w dodatku smakuje jak trociny. Nawet chleby żytnie, razowe czy orkiszowe nie zawsze mają wiele wspólnego ze zdrowym jedzeniem. Dlatego po prostu chleba nie używałam, nie licząc tekturowych desek z wasy, co jak wiadomo nie ma żadnej wartości. Ot, tekturka. 
No ale coś trzeba zrobić. I siedzę, i myślę, i dumam- i wydumałam! Moja babcia kiedyś bardzo często piekła chleb- czarny, wypakowany płatkami owsianymi, suszonymi owocami, na zakwasie. Prawdziwy, ciężki chleb. Arcydzieło. Pobiegłam więc do spiżarki w poszukiwaniu składników do chleba. Nie znalazłam nic poza mąką orkiszową. Na moje szczęście na opakowaniu był przepis, jak z tej mąki upiec chleb! Postanowiłam spróbować swoich sił. I wiecie co? I wyszło wspaniale!



Chleb jest duży, aromatyczny. Z zewnątrz chrupiący i twardy, w środku zadziwia miękkością. Dodałam do niego kilka suszonych morel ( które nieco przypiekły się, jeśli wystawały z ciasta, ale przynajmniej wiem, co zrobiłam źle : ) ), przez co zyskał niepowtarzalny, wyjątkowy smak. 
Taki chleb mogę jeść z przyjemnością! Wiem, co do niego dodałam- sama mąka, woda i drożdże. Żadnych spulchniaczy, żadnych nie potrzebnych gówienek. Po prostu zdrowie. 
Wiadomo, nie umywa się do chleba babci, ale jak na pierwszy raz to jestem z niego strasznie zadowolona. A kromeczkę, którą trzymam w ręce na ostatnim zdjęciu, przekroiłam na pół, posmarowałam serkiem, dorzuciłam pół plasterka wędliny i rzodkiewkę- i zabiorę ją dziś do szkoły! 
Miła alternatywa dla sałatki : )

Kisses, swagberry♥
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz