Kolejny tydzień szkoły dobiegł końca
I nadszedł upragniony weekend ♥ W końcu chwila odpoczynku, relaksu, zapomnienia... Zero myślenia o kartkówkach, odpowiedziach i pracach domowych ( te 2 dni bez szkoły naprawdę pozwalają odpocząć! ). Będę mogła spędzić dzień tak, jak lubię- zaczynając od spokojnego śniadania jedzonego bez pośpiechu ( i nie o 5 rano ) z całą rodzinką, poprzez domowy obiad, na relaksującej kąpieli kończąc. Czekałam na weekend również z innego powodu- moja mama ma wolne bardzo rzadko i za każdym razem, gdy zostaje w domu, razem gotujemy coś fajnego, nowego : ) Uwielbiam te nasze eksperymenty, cieszę się, że mama jest otwarta na nie tradycyjne rozwiązania, które ja uwielbiam wprowadzać do mojej kuchni : )
Dziś pokazuję wam nasz obiad z zeszłej soboty. Zostały nam ziemniaki z dnia poprzedniego, więc zrobiłyśmy kotlety ziemniaczane, które nawiasem mówiąc bardzo lubię, a że pieczarki zalegały w lodówce już od dłuższego czasu, też grały na obiedzie swoje skrzypce- w postaci lekkiego sosiku. Mniami ♥
Składniki:
- ok. 8 ziemniaków ( na oko, dajcie tyle ile macie ; ) )
- jajko
- sól, pieprz
- mąka
- pieczarki (lub inne grzyby)
- jogurt naturalny (ja używam 0%)
- szczypiorek
- bułka tarta
Ziemniaki przepuszczamy przez maszynkę, dodajemy jajko, ok.2-3 łyżki mąki ( patrzcie na konsystencję waszego ciasta), ok. 2 łyżki bułki tartej, doprawiamy solą i pieprzem. Smażymy na odrobinie (naprawdę na odrobinie!) oliwki aż będą zarumienione ( z mojej porcji wyszło 8 DUŻYCH kotletów)
Na patelnię wrzucamy łyżeczkę masła klarowanego i pieczarki. Czekamy aż puszczą soki, podlewamy wodą, dodajemy parę łyżek jogurtu i gotujemy na małym ogniu, co jakiś czas mieszając. Jeśli sos jest zbyt wodnisty możemy dodać odrobinę mąki. Przed zdjęciem z gazu dorzucamy posiekany szczypiorek ( to ważne! nie dodajemy szczypiorku od razu, bo by nam po prostu zmarniał).
Kotleciki polewamy sosikiem i podajemy z ulubionymi warzywami. Dla mnie jeden kotlet w zupełności wystarczył, jest naprawdę pożywny, jednak wydaje mi się, że dorosła kobieta zje 1,5 kotleta ; ) A mężczyźni to wiadomo, inna kategoria żywieniowa :PPP
Parę dni temu mama wracając z pracy weszła do Biedry. I wiecie, z czym wróciła? Z sushi. Miałam pewne obawy co do jakości takiego sushi, ale okazało się dość smaczne- algi były przepyszne, łosoś tak samo, jedynie ryż nie spełnił moich oczekiwań... Był aż za bardzo sklejony jak na mój gust. Ogólnie smaczne danie, ale do sushi, które jadam w normalnych, azjatyckich restauracjach się nie umywa.
kisses, swagberry ♥
ask me!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz